6

Za czym tęsknię, czego mi brakuje...

Posted on czwartek, 10 października 2013

Dzisiaj mija dokładnie dwa lata od kiedy to na lotnisku wrocławskim pożegnałam się z rodziną i przyjaciólmi i wyruszyłam do Kiwilandii. O tym co tutaj lubię napiszę w sobotę- w rocznicę przyjazdu. Dzisiaj o tym czego mi tutaj brakuje z Polski :) Nie będę wspominać nawet o najbliższych bo to jest oczywista oczywiwstość!

Wrocławska fontanna


  1. Wrocław. miasto w ktorym spędziłam 30 lat mojego życia i które uwielbiam. Knajpki, kluby, klimatyczne miejsca, mnóstwo znajomych kątów i twarzy...
  2. Drogerie- w PL Rossmany czy Natury są na każdym rogu a tutaj takich typowych drogerii po prostu nie ma... Rolę ich pełnią apteki, ale wybór kosmetyków jest bardzo mały! 
  3. IKEA. Urządzanie się w nowym miejscu byłoby o wiele łatwiejsze gdyby ten sklep był w okolicy. Niestety najbliższa IKEA jest w Brisbane, w Australii.
  4. Sok bananowy. Taka fanaberia- dopadłam wiśniówkę w sklepie, a ta najbardziej mi smakuje właśnie z sokiem bananowym... mogę sobie pomarzyć.
  5. Łatwość podróżowania. - trochę kasy, bilet z Rayanaira, kilka godzin i jesteśmy w Rzymie czy Londynie. Tutaj najbliższy ląd to Australia albo wyspy ( Samoa, Rarotonga czy Niue) a ceny biletów niestety często powalają na kolana.  Stąd wszystko jest daleko.
    Polska złota jesień
  6. Bezpłatna opieka lekarska. Jak przyszło mi zapłacić 75$ za wizytę u lekarza to zatęskniłam za moją przychodznią w PL. Teraz jest już lepiej bo od kiedy dostałam drugą wizę opłata zmniejszyła się do 50$ ale to wciąż sporo. Bezpłatnie mogą się leczyć dzieci do 6 roku życia a seniorzy i osoby bezrobotne/na zasiłku mają zniżki. Plus: brak kilometrowych kolejek do lekarza minus: niestety nie każdego zawsze stać na wizytę :/
  7. Bezpłatna edukacja wyższa. Studia tutaj to wydatek rzędu 25-40 tys dolarów. Mowa o licencjacie, magister to kolejne tysiaki...A studenci międzinarodowi ( bez rezydencji) płacą 3-4 razy więcej! Na szczęście kredyty na studia są ogólnodostępne, na bardzo korzystnych warunkach i przyznawane bez większych problemów. Podobnie jak 'kieszonkowe' na życie. 
  8. Jedzenie.  O białym serze mogę pomarzyć, pierogi ruskie robię z mieszanki serka wiejskiego z serkiem typu Philadelphia ;) Wędliny tutejsze do mnie nie przemawiają chyba że kupowane u rzeźnika ( jest też tutaj dwóch którzy mają w ofercie polskie kiełbasy i wędliny, ale rzadko mam okazję być w ich okolicy). Grzyby świeże to tylko pieczarki, a suszone to jakiś azjatycki miks, kapusta kiszona pakowana w puszki i mało kwaskowa... Na szczęście nie jestem jedną z tych osób które cały czas muszą jeść polskie produkty, więc przeszkadza mi to tylko czasami.
  9. Jagody. Prawdziwych borówek tutaj nie dostanę- co najwyżej borówki amerykańskie ale to nie to samo. Truskawki, te jagody czy maliny sprzedawane są w malutkich plastikowych pojemniczkach w zawrotnych cenach - a nie jak w PL na kilogramy. 
  10. Wyraźne pory roku. Upalne lata, kolorowe jesienie,mroźne białe zimy i delikatne i kolorowe wiosny w PL. Tutaj? Niewielkie rożnice temperatur, dużo roślin zimozielonych i czasami ciężko jest stwierdzić jaką porę roku tak naprawde mamy.
Takiej zimy mi tutaj trochę brakuje

Discussion

  1. Okazuje się więc, co było zresztą do przewidzenia, że każda decyzja niesie ze sobą plusy (i oby było ich jak najwięcej) i minusy :) Niemniej jednak myślę, że decyzji swej nie żałujesz, a ja podziwiam Cie szczerze za odwagę - przenieść się na drugi koniec świata to mocne wyzwanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, mojej decyzji nie żałuję w żadnym wypadku :) Jedna z lepszych decyzji jakie w życiu podjęłam! Ale powiem Ci że to nie odwagi, ale sporej dozy szaleństwa wymagało :P

      Usuń
  2. Cześć Kochana,

    Mimo, że my na innych kontynentach - jak wiele nas łączy. Oprócz rossmannów i Ikei brakuje mi jeszcze H&Mu. Dużo się mówi o jakości ciuchów z tej sieciówki, ale nam do niej sentyment i już. A do najbliższego ich sklepu kawał drogi, bo trzeba ruszać aż do Egiptu :)

    Będąc i żyjąc w Europie jesteśmy rozpieszczani tysiącami ofert tanich lotów, tanich śród i takich tam. Stąd wszędzie jest potwornie drogo! Chociaż i tak mam tutaj lepiej niż lokani bo moge kupić bilety w złotówkach. Randowy przelicznik jest dużo mniej korzystny.

    Smaki polskie zawsze pozostaną polskimi. Ja podczas pobytu u mamy objadałam się gołąbkami na potęgę. Pierogów tu nie robię, ale na ruskie nie raz i nie dwa miałam już smaka. Co do serów, robiliśmy sami sery kilka razy, ale nie ma to jak twarożek od babci :)

    W kwestii pór roku to brakuje mi wiosny, tutejsza trwa dosłownie chwilkę! i już potem tylko gorące lato.. A propos śnieżnej zimy, nie mam nic przeciwko temu, jeśli bym miała tu centralne ogrzewanie albo chociaż kominek :) Teraz wystarczy mi zamarzanie przy 10 stopniach na dworze i 15 wewnątrz w tym samym czasie :)

    Czekam na Twojego posta sobotniego :)

    Buziak!
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, zapomniałam o sieciówkach! Tutaj mamy głównie australijskie firmy, NZ jest dla większości nam znanych za mała i za daleko na inwestowanie. Pewnie podobnie jest z RPA. O kominku czy ogrzewaniu nie wspominałam nawet bo już tutaj o tym marudziłam wczesniej ;)
      Tak wogóle to zadziwiające jest jak dużo łączy nasze kraje!

      Usuń
  3. Hej :) Widze ze jestesmy w podobnym nastroju :) Mnie tez brakuje Rossmanow i napisalam o tym u siebie :)
    Na Zielonej Wyspie problem z opieka zdrowotna jest podobny.
    Trzymaj sie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak bylam w Polsce w 2009 to sie mocno zdziwilam jak bardzo kwasna kiszona kapusta byla. Zupelnie mi nie smakowala. Ale za to kiszone ogorki - ahhh... cuda!!! To chyba jedyna rzecz, ktorej mi brakuje z Polski. Za to ze Stanow marza mi sie porzadne bagels z Nowego Jorku, tex-mex jedzenie, baby back ribs, i jablka Granny Smith. No i oczywiscie Diet Coke i tania benzyna.
    Opieke zdrowotna porownuje z USA, bo nie wiem jak dziala to w Polsce, wiec pod tym wzgledem w Japonii jestem prawie zachwycona.
    Pojecia nie mam co to sa pierogi ruskie (taka wyrodna Polka jestem, chyba czas wygooglowac), wiec za nimi nie tesknie. Ale lubie kisiel :-)

    OdpowiedzUsuń