0

Rowerami przez Queenstown. Część I

Posted on środa, 19 lutego 2014

Część pierwsza, bo okazało się, że mam całkiem sporo zdjęć z tej wyprawy którymi chcę się z Wami podzielić ;) Tak ciężko jest mi się ograniczyć w tej sprawie.
Pierwszego dnia podczas spaceru wypatrzyliśmy z moim Rudzielcem wypożyczalnię rowerów i uknuł się nam w głowie pewien plan. Na szczęście nasi znajomi, którzy do nas dołączyli są w większości bardzo aktywni, więc jak tylko usłyszeli o rowerach to byli na tak. Wynajęliśmy 6 rowerów i tylko się za nami kurzyło. Cała przyjemność nie była też aż tak droga - za całodniowe korzystanie z roweru przemiła pani zażyczyła sobie ok 30$. Dołożyła nam też mapy. Nie wiedzieliśmy na ile kilometrów możemy sobie pozwolić, bo żadne z nas od wieków nie było na rowerach. Postanowiliśmy po prostu podążać szlakiem i co jakiś czas sprawdzać jak tam nasza kondycja.
Niedaleko Frankton
Podążaliśmy tzw. Queenstown Trail - czyli ściężką rowerową ciągnącą się w przepięknych okolicach miasta. Całość ma ponad 110 km a podzielona jest na kilka różnych ścieżek o różnym stopniu zaawansowania. My zrobiliśmy tylko pierwszy odcinek o długości ok 28 km co nie jest złym wynikiem, biorąc pod uwagę wzniesienia, które musieliśmy pokonać i brak odpowiedniego przygotowania ;)
Zła trasa - musieliśmy się wracać, na szczęście tylko kawałeczek
Nasza trasa prowadziła najpierw wzdłuż jeziora gdzie dojechaliśmy do Kawarau Falls Bridge, który mostem wcale nie jest ;) Jest to tak naprawdę tama na której powstała droga. Tutaj widok z tamy.
Widok z Kawarau Falls Bridge
Od tego momentu zaczęliśmy podążać wzdłuż rzeki... Kawarau (po maorysku oznacza to miejsce z wieloma krzewami). Tutaj też mogliśmy napawać się przepięknymi widokami na góry, których nazwy nie udało mi sie znaleźć.
Dowód rzeczowy ;)
Oczywiście nie mogło zabraknąć owiec - w Nowej Zelandii są wszędzie!
 Kilka widoków na rzekę i naszą ścieżkę.
A tutaj miejsce w którym się zatrzymaliśmy na odpoczynek. Pół godziny taplania sie w przejrzystej wodzie, puszczanie kaczek, ponowne posmarowanie się kremem przeciwsłonecznym i napawanie się widokami pozwoliły nam odzyskać siły na dalsze pedałowanie.

Tyle na dzisiaj. Część druga już wkrótce!

Discussion

Leave a response